Inne
Podsumowanie roku 2018 w rolnictwie
Dodano: 28/12/2018Niespotykane warunki pogodowe w sezonie 2017/2018.
Aby jednym zdaniem opisać, jak przebiegał sezon 2017/2018 w rolnictwie można wykorzystać znane powiedzenie zamieniając jedynie górali na rolników i stwierdzić, „to był rok, jakiego najstarsi rolnicy nie pamiętają”.
I należy to traktować, jako stwierdzenie faktu. Nawet rolnicy pamiętający czasy jeszcze sprzed II Wojny Światowej nie byli w stanie przypomnieć sobie tak dziwnych zjawisk i całego ciągu niesprzyjających zdarzeń pogodowych dla większości upraw rolnych, ale jednocześnie dla niektórych bardzo korzystnych, jak np. dla plantacji owocowych.
W sezonie 2017/2018 nerwy towarzyszyły rolnikom od początku do końca, czyli od siewów do zbiorów, a apogeum osiągnęły podczas sprzedaży płodów rolnych. Jedni nie mieli czego sprzedawać, bo uprawy zostały zniszczone przez nasilenie niekorzystnych zjawisk pogodowych, a inni nie chcieli sprzedawać swoich produktów ze względu na skandalicznie niskie ceny oferowane przez kupujących.
Czarę goryczy dopełniały obietnice pomocy rządowej, która miała być natychmiast udzielana, a w praktyce odwlekała się najpierw o tygodnie, potem o miesiące, a w przypadku licznych rolników do dziś nie została sfinalizowana.
Wielu producentów ziemniaków po fakcie dowiedziało się, że na odszkodowania nie mają szans, pomimo że zaorali wyschnięte uprawy.
Otóż okazało się, że w ich przypadku do protokołów szacowania strat w uprawach w okresie od czerwca do końca sierpnia była wprowadzana wielkość zero, ponieważ w tych miesiącach IUNG nie prowadził kwalifikacji suszy dla upraw ziemniaków. Instytut zaczął to robić dopiero we wrześniu, gdy rolnicy nie mogli już udokumentować szkód.
Do tego masowo ze wszystkich regionów kraju napływały protesty od zrzeszeń rolnych o zaniżaniu strat na polach przez komisje lustracyjne. Takie podejście władz do szkód w uprawach rolnych powodowało na wsi złość i frustrację.
A jak doszło do tak nietypowej sytuacji w rolnictwie w tym roku, roku który na pewno na długo zapadnie nam w pamięci?
Sytuację dobrze obrazują dane przedstawione w tabeli poniżej dotyczące średnich opadów oraz temperatur w Polsce w okresie wrzesień 2017 – czerwiec 2018 w porównaniu ze średnimi z lat 1971-2010 wykorzystywanymi standardowo przez IMiGW dla celów porównawczych.
miesiąc Średnia temperatura Średnie opady (mm)
Jak to wyglądało miesiąc po miesiącu.
- Wrzesień i październik. Czas siewów ozimin. Opady dwukrotnie większe, niż zazwyczaj, no i temperatury wyższe od średnich.
- Przez kolejne trzy miesiące pod względem opadów nie ma większych odchyleń od normy, z tym, że w styczniu opady w normie, ale za to jest to deszcz, a nie śnieg, który mógłby okryć rośliny. Za to w całym okresie wrzesień-marzec znacznie cieplej, niż zwykle w tych miesiącach.
- Luty próbował zaszkodzić oziminom. Dosyć zimno, a nawet przez tydzień – dwa z większym mrozem no i 2,5 razy mniej opadów niż zazwyczaj, więc ochronna okrywa śnieżna zdarzała się rzadko.
- Marzec do samego końca bardzo zimny i z opadami poniżej normy.
- Cały drugi kwartał, od początku kwietnia do końca czerwca, z rekordowymi temperaturami i bardzo małymi opadami deszczu.
Można stwierdzić, że początek roku kalendarzowego był znacznie zimniejszy, jak zwykle, ale bez większych anomalii pogodowych. Śniegu było bardzo mało, mrozów wielkich nie było, a jeśli lokalnie występowały temperatury poniżej minus 10 stopni, to mróz taki trzymał nie dłużej niż kilkanaście dni. Bardzo chłodno było do końca marca.
A później nastąpił niewiarygodnie długi okres słonecznej pogody. Słońce przebiło się przez chmury 3. kwietnia i praktycznie nie chowało się za nimi do początku wakacji. Do tego w okresie tych trzech miesięcy słoneczna pogoda występowała wraz z wyjątkowo wysokimi temperaturami.
Efekty widać było na polach już na przełomie czerwca i lipca, tj. w czasie trwania zbiorów jęczmienia i rzepaku. Żniwa rozpoczęły się w tym roku wyjątkowo szybko, bo 1-2 tygodnie wcześniej, niż zazwyczaj. W trakcie zbiorów rzepaku złośliwa pogoda znowu dała znać o sobie i po raz pierwszy w tym roku zaczęło mocniej padać, co mocno szkodziło ziarnu. Nie dość, że było ono mocno zawilgocone, to w wielu rejonach kraju zaczęło porastać.
Z całego kraju dochodziły sygnały o fatalnych plonach. Zgodnie z raportem opublikowanym na początku lipca przez IUNG-PIB susza rolnicza dotknęła wszystkie monitorowane uprawy, tj. zboża ozime i jare, kukurydzę na kiszonkę i na ziarno, rzepak i rzepik, ziemniaki, buraki cukrowe, chmiel, tytoń, warzywa gruntowe, owoce krzewów i drzew owocowych, truskawki i rośliny strączkowe. W największym stopniu zboża i rzepak, a najsłabiej kukurydzę i buraki cukrowe.
Pod koniec czerwca zagrożenie suszą oficjalnie stwierdzono na obszarze 63% areału zbóż jarych, 50% zbóż ozimych, 17% rzepaku.
Susza najmocniej dotknęła województwa zachodniej, północnej i centralnej Polski.
Warunki pogodowe w pierwszym półroczu 2018 roku w Polsce w ocenie specjalistów charakteryzowały się małymi opadami w pierwszym kwartale oraz ich brakiem i ekstremalnie wysokimi temperaturami w II kwartale. Takie warunki pogodowe zmniejszyły plonowanie zbóż oraz rzepaku.
Pierwsze większe deszcze wystąpiły w Polsce w pierwszej połowie lipca, czyli w końcówce zbiorów jęczmienia oraz początku koszenia rzepaku i pszenicy. Opady te zdecydowanie pogorszyły i tak niską jakość zbieranego ziarna.
Zbiory warzyw.
Pod koniec września GUS opublikował „Przed wynikowy szacunek zbioru głównych ziemiopłodów”. Prognoza ostateczna zostanie opublikowana pod koniec roku.
Jak piszą eksperci GUS: „Sezon 2018 był dla uprawy warzyw gruntowych szczególnie trudny, z uwagi na suszę, jaka była notowana już od wiosny. Od czasu wstępnego szacunku do początku września warunki wegetacji warzyw gruntowych ulegały dalszemu pogorszaniu. W trzeciej dekadzie lipca i w sierpniu brak opadów deszczu i wysokie temperatury w wielu rejonach kraju pogłębiły stan suszy.”
Ekstremalne warunki pogodowe spowodowały obniżenie plonów warzyw.
Łączne zbiory warzyw w 2018 roku spadły o ca 9% w stosunku do zbiorów 2017 roku i wyniosły 4,2 mln ton.
Największy spadek miał miejsce w przypadku cebuli – tak jak w całej Europie – bo aż o14%. W Polsce zbiór cebuli prognozowany w br. jest na 575 tys. ton.
Bardzo duży spadek zbiorów notowany jest także w przypadku marchwi – oraz buraków ćwikłowych, o 11%. Marchwi zebraliśmy w kraju 740 tys. ton, a buraków ćwikłowych nieco ponad 300 tys. ton.
Przedwstępne szacunki GUS dla wielkości zbiorów warzyw w Polsce w 2018 roku przedstawione zostały w poniższej tabeli.
Jak widać zbiory warzyw w 2018 roku były znacznie niższe niż rok wcześniej. Jednak dokonując tego porównania trzeba wziąć pod uwagę, że zbiory w 2017 roku były oceniane jako bardzo dobre. W br. notujemy spadek produkcji w przypadku wszystkich podstawowych warzyw uprawianych w kraju.
Największy spadek zaliczyli producenci cebuli. Sytuację w kraju mamy bardzo podobną do większości krajów w Unii Europejskiej.
Generalizując można stwierdzić, że niemal w całej Europie cebula nie obrodziła. Zbiory w UE są najmniejsze od 2006 roku. Zanotowany został spadek produkcji o 15% przy areale nieznacznie niższym (-3%), niż w 2017 r.
Ciekawostka. Od lat największymi producentami cebuli w UE są Holandia i Hiszpania. Od czasu do czasu zmieniają się na pozycji lidera. W 2018 roku Holandia zanotowała największe straty w UE w uprawie tego warzywa, a same zbiory miała najniższe od 2003 roku (spadek o 35%). Za to Hiszpania osiągnęła zbiory zbliżone do historycznych rekordów. Holandię nawiedziły susze, a w Hiszpanii warunki do uprawy były optymalne.
Zbiory owoców z drzew.
Przed wynikowe szacunki zbiorów owoców z drzew opublikowane przez GUS potwierdziły sygnały napływające wcześniej od sadowników i ogrodników. Przepowiadali oni klęskę urodzaju i była klęska urodzaju. W 2018 roku zanotowane zostały rekordowe wzrosty zbiorów praktycznie wszystkich rodzajów owoców z drzew z tym, że trzeba przypomnieć, iż rok wcześniej produkcja owoców była bardzo niska, gdyż bardzo mocno zaszkodziły im wiosenne przymrozki.
Z drugiej strony przed wynikowe szacunki GUS-u zostały opracowane na podstawie danych zebranych do końca sierpnia. We wrześniu warunki pogodowe bardzo sprzyjały dalszemu rozwojowi jabłek i gruszek, więc faktyczna produkcja tych owoców może być wyższa od wielkości podanych w poniższej tabeli.
Szacunkowe wielkości produkcji owoców z drzew.
Tak duża produkcja owoców z drzew musiała skutkować niskimi cenami. I tak było. Były tak niskie, że w wielu sadowników nie zbierała części owoców pozostawiając je na drzewach. O nastrojach wśród sadowników i ogrodników piszemy więcej w następnej części artykułu przy omawianiu zbiorów owoców jagodowych.
Zbiory owoców jagodowych.
Katastrofalna susza nie zaszkodziła uprawom owoców jagodowych.
Ku zadowoleniu producentów owoców najmniej ucierpiały na skutek takiej pogody ich uprawy. Niestety wysokie zbiory, jak zwykle skutkowały niskimi cenami skupu. Choć owoce w skupie były rekordowo tanie, to na straganach ceny nie były wcale szczególnie niskie. Niejednokrotnie nawet kilkunastokrotnie wyższe od cen skupu.
Przed wynikowe szacunki wielkości produkcji owoców jagodowych ogłoszone przez GUS we wrześniu prezentujemy w tabeli poniżej.
Wyjątkowy urodzaj owoców przeznaczanych do przetwórstwa spowodował spadek cen skupu do poziomów niepotykanie niskich. Była to wyjątkowo niekorzystna sytuacja dla ich producentów. Niskie ceny malin, agrestu, porzeczek czarnych i kolorowych oraz wiśni do tłoczenia, mimo wysokich plonów, w większości przypadków nie zapewniały opłacalności ich produkcji.
Przemysł przetwórczy w tym roku oferował dużo niższe ceny skupu, niż przed rokiem.
Truskawki.
W maju i czerwcu br. za truskawki przeznaczone na sok płacono średnio 2,30 zł/kg, podczas gdy w 2017 roku było to 3,75 zł/kg. Natomiast droższe były truskawki przeznaczone do mrożenia, których przygotowanie wymaga większych nakładów pracy, gdyż muszą być odszypułkowane. Ich średnia cena wyniosła 4,40 zł/kg (w 2017 roku średnia cena była o 1,00 zł/kg wyższa).
Maliny.
Maliny to owoc wyjątkowo nietrwały, nieodporny na dłuższe przechowywanie. Optymalnie powinien być schłodzony możliwie jak najszybciej po zebraniu.
W tym roku producenci tych owoców dostawali w punktach skupu w lipcu 1,50-1,80 zł/kg. Jak podkreślali „za takie pieniądze nie byli w stanie wynająć ludzi do zbioru owoców”.
Przypomnijmy, że przed rokiem średnia cena skupu malin w tym okresie wynosiła 4,40 zł/kg.
Rolników niesamowicie denerwowała taktyka stosowana przez kupujących. Bardzo często zakłady przetwórcze nie ogłaszały cen skupu rano, czyli przed przystąpieniem do zbioru owoców przez plantatorów.
Po jakiej cenie sprzedadzą zebrane owoce rolnicy dowiadywali się dopiero, gdy przywozili je na skup, a wtedy byli zmuszeni sprzedać całą dostawę po cenie narzuconej przez kupującego.
Wiśnie.
W szczycie skupu za wiśnie do mrożenia można było otrzymać 1,00-1,30 zł/kg.
Natomiast za wiśnie na sok zakłady przetwórcze oferowały ceny poniżej 1,00 zł/kg. Zdarzały się miejsca, gdzie wystawiane były ceny 0,70-0,80 zł/kg (!).
W 2017 roku cena była 2-3 krotnie wyższa (średnia cena wiśni na koncentrat, czyli na sok, wynosiła 2,30 zł/kg).
Agrest.
W Polsce nie ma wielkiej tradycji uprawy agrestu. Zbiory ledwie sięgnęły w br. 12 tys. ton.
W tym roku ten owoc był wyjątkowo tani – w szczytowym okresie 0,35-0,40 zł/kg. Niestety tak tani był tylko w skupie, bo na bazarach jego ceny były wysokie – 4-6 zł/kg. W zeszłym roku średnia cena skupu wynosiła 2,50 zł/kg. Nikt nie spodziewał się, że tegoroczna cena może być 6-krotnie niższa.
Czarna porzeczka.
Owoc ten w tegorocznym skupie pobił wszelkie rekordy. Granicą opłacalności jego produkcji jest cena 1,80-1,90 zł/kg. Tymczasem w szczytowym okresie jego skupu w wielu miejscach kraju cena spadła poniżej 30 groszy za 1 kg. Nie dziwiły więc sytuacje, gdy wściekli producenci zapraszali chętnych na swoje plantacje, żeby za darmo zbierali dla siebie owoce.
Producenci czarnej porzeczki zwracali się do instytucji rządowych o pilne podjęcie działań, gdyż ich zaniechanie może skutkować utratą dominującej pozycji Polski w eksporcie tych owoców. Na razie jest ona niezagrożona, ale szybko może się to zmienić. Tym bardziej, że czarna porzeczka jedynie w przypadku 5% producentów jest wiodącym produktem w ich działalności. W zdecydowanej większości przypadków stanowi ona dodatek do głównej działalności.
Członkowie zarówno związku sadowników, jak i związku plantatorów zgodnie protestowali i wskazywali przy tym na fakt, że mające uporządkować skup ustawowo obowiązkowe umowy kontraktacyjne zawierane przed sezonem w praktyce nie funkcjonują. W praktyce wszystko opierało się na umowach zawieranych w dniu dostawy, które miały być stosowane wyjątkowo. Co najgorsze cena dnia rzadko była podawana rano tak, aby rolnik mógł zdecydować czy zbierać owoce, czy odpuścić sobie zbiór, bo jest nieopłacalny. Gdy miał już zebrane owoce był w sytuacji przymusowej - musiał je sprzedać po takiej cenie, jaką skup zapłacił.
Do tego pogłębiał się brak rąk do pracy. Zbierającym trzeba było płacić coraz więcej, co dodatkowo pogarszało opłacalność produkcji owoców. Niejednokrotnie w ogóle brak było chętnych do tej pracy.
Zboża.
Siewy zbóż ozimych we wrześniu i październiku 2017 roku bardzo utrudniały mocne opady. W obu tych miesiącach spadło dwa razy więcej deszczu niż zazwyczaj.
W listopadzie rośliny miały bardzo dobre warunki do wzrostu dzięki dodatnim temperaturom oraz dużemu nawilgoceniu gleby. Ponadto dobowe wahania temperatury umożliwiały hartowanie się ozimin.
W grudniu, styczniu, do połowy lutego dosyć wysokie temperatury nie pozwalały roślinom na zimowe zwolnienie wegetacji.
W ostatniej dekadzie marca rozpoczęły się siewy zbóż jarych. Były one dosyć trudne ze względu na bardzo duże nawilgocenie gleby.
W kwietniu słoneczna pogoda wraz z wysokimi temperaturami i sporym nawilgoceniem gleby stwarzały dobre warunki dla wzrostu roślin.
W maju i czerwcu wyjątkowo duże nasłonecznienie wraz z wysokimi temperaturami i brakiem opadów spowodowały przesuszenie gleby, które uniemożliwiło prawidłowe wyrośnięcie zbóż jarych oraz wypełnienie kłosów zbóż ozimych.
Żniwa rozpoczęły się (jęczmień ozimy) w drugiej połowie czerwca.
W pierwszej połowie lipca zostały one przerwane z powodu ulewnych deszczy, silnych wiatrów oraz gradobić. Zjawiska te w wielu regionach spowodowały wyleganie łanów i podtopienia pól.
Powierzchnia upraw zbóż.
Zgodnie z przedwstępnymi danymi GUS dla zbiorów zbóż powierzchnia upraw zbóż podstawowych wraz z mieszankami zbożowymi w br. wyniosła w Polsce 7,2 mln hektarów. Oznacza to, że areał, z którego w 2018 roku zbieraliśmy ziarno zbóż wzrósł w stosunku do poprzedniego roku o 2%.
Udział powierzchni zbóż ozimych wyniósł 58,8%, a jarych 41,2 %.
Strukturę areału upraw poszczególnych rodzajów zbóż przedstawiamy na poniższym diagramie.
Pod względem powierzchni, jak zwykle w naszym regionie, dominuje pszenica, która zajmowała 1/3 łącznego areału uprawy zbóż w kraju. Najmniejszy areał zajmowała natomiast uprawa owsa, tj. ok. 6,9%.
Pozostałe zboża uprawiane była na z grubsza zbliżonych areałach i w łącznej powierzchni upraw miały udziały: pszenżyto – 18,1%, mieszanki zbożowe – 15,3%, jęczmień – 13,9% oraz żyto 12,5%.
Zbiory zbóż wraz z mieszankami zbożowymi.
Główny Urząd Statystyczny w swojej przedwstępnej prognozie opublikowanej we wrześniu oszacował wielkość zbiorów zbóż wraz z mieszankami zbożowymi w 2018 roku na 24,0 mln ton.
Jeśli informacje te potwierdzą się w danych ostatecznych, to będzie to oznaczało spadek łącznej produkcji zbóż w stosunku do wyników 2017 roku, aż o 14%. Do tak dużego zmniejszenia ilości zebranego zboża niewątpliwie przyczyniła się niesprzyjająca pogoda, a szczególnie kilkumiesięczna susza poprzedzająca zbiory.
W tabeli poniżej przedstawione zostały szacunkowe zbiory poszczególnych rodzajów zbóż w 2018 r. w porównaniu z rokiem poprzednim.
Jak widać dane przedstawione w tabeli jednoznacznie potwierdzają spadek produkcji zbóż w 2018 roku we wszystkich ich rodzajach włącznie z mieszankami zbóż.
W obu podstawowych grupach zbóż, czyli w zbożach ozimych i zbożach jarych zanotowane zostały spadki na niemal identycznym poziomie ok. 14%.
Niemniej jednak pomiędzy poszczególnymi rodzajami zbóż wystąpiły pod tym względem widoczne różnice.
Wśród zbóż ozimych największe spadki w porównaniu do zbiorów 2017 roku wystąpiły pszenżyta – o 20% oraz pszenicy – 16%, natomiast najmniejsze mieszankach zbożowych – o 7%.
Biegunowo inaczej przedstawiała się sytuacja wśród zbóż jarych. Otóż odwrotnie jak w przypadku ozimych, właśnie najmniejsze spadki miały miejsce w przypadku pszenicy – o 1% oraz mieszanek zbożowych – o 3%. Największe straty spośród wszystkich rodzajów zbóż zanotowało pszenżyto jare – spadek aż o 35%.
Plony zbóż i mieszanek zbożowych.
Niesprzyjające warunki pogodowe w sezonie 2017/2018 skutkowały niskimi plonami, a także niską jakością zbieranego ziarna.
Dane opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny potwierdzają, że przyczyną spadku zbiorów zbóż w Polsce w 2018 roku był bardzo duży spadek plonów, bo aż o 16%. Przypomnijmy, że zbiory zmniejszyły się o 14% pomimo, że powierzchnia uprawy zbóż wzrosła 2%.
Plonowanie poszczególnych rodzajów zbóż przedstawione zostało poniżej w tabeli.
Analizując dane przedstawione w tej tabeli można stwierdzić, że we wszystkich rodzajach zbóż zanotowane zostały bardzo duże spadki plonów mieszczące się w przedziale od 15% do 21%.
Najmniejsze spadki wystąpiły w przypadku pszenicy ozimej (o15%) oraz żyta (o 16%), natomiast największe miały miejsce w przypadku mieszanek zbożowych jarych (o 21%) oraz jęczmienia ozimego (o 20%).
Jakość zbóż paszowych jest bardzo niska. Ziarna są słabo wypełnione, a co za tym idzie mają niską zawartość skrobi i wartość energetyczną.
Dodatkowo duże opady deszczu w okresie przedżniwnym i w czasie żniw zboża często były porażone grzybami pleśniowymi, a czasem także mikotoksynami niebezpiecznymi w hodowli.
Niestety potwierdziła się przy tym reguła, że przy drastycznych spadkach plonów otrzymuje się jednocześnie ziarno bardzo słabej jakości.
Kukurydza.
Według ekspertów KZPK tegoroczne zbiory ziarna kukurydzy w Polsce są o ok. 1 mln ton mniejsze, jak przed rokiem i wyniosły 3,2-3,5 mln ton.
Wielu producentów doświadczyło w 2018 roku rzadko spotykanego w Polsce zdarzenia kosząc kukurydzę dwukrotnie w tym samym roku kalendarzowym. Na początku roku z siewów w 2017 roku, a w II półroczu z siewów tegorocznych.
W tym roku wyjątkowo duży brak opadów spowodował bardzo szybkie dojrzewanie ziarna, z kolei w 2017 roku w wyniku nadmiernych deszczów zbiory przesunęły się w wielu gospodarstwach na początek 2018 roku.
W obecnym sezonie kukurydza uprawiana na ziarno zebrana została z areału ok. 580-600 tys. ha. Na wiosnę obsiana była większa powierzchnia, jednak ze względu na suszę w wielu miejscach w kraju producenci zmuszeni byli wcześniej skosić plantacje przeznaczając uprawy na kiszonkę.
Specjaliści szacują, że średni plon kukurydzy w Polsce w 2018 r. wyniesie 6,0 t/h, tj. o 16,2% mniej, niż rok wcześniej (7,1 t/ha) i o 6,1% mniej od średniej pięcioletniej (6,4 t/ha).
Jeszcze jednym elementem zdecydowanie wyróżniającym obecny sezon wegetacyjny była niespotykanie niska wilgotność zbieranego ziarna. Standardowa wilgotność zbieranego ziarna mieści się zwykle w przedziale 30%-35%, a w tym roku średnia wilgotność była o ok. 10 punktów procentowych niższa i wynosiła od 20% do 25%. Niektórzy rolnicy informowali, że zbierali kukurydzę, która miała wilgotność nawet ok. 15%, czyli bez potrzeby dosuszania można było ją od razu magazynować.
Z wielu miejsc w kraju napływały sygnały, że producenci nie przypominają sobie roku, w którym zbieraliby tak suche ziarno.
A jak prezentują się średnie plony w Polsce na tle wyników osiąganych w Unii Europejskiej przedstawiamy na poniższym diagramie (wg prognoz Zespołu Monitoringu Upraw MARS).
Prognozy są następujące:
- średnie plony w UE: 7,63 t/ha,
- największe średnie plony w UE – Hiszpania: 11,4 t/ha,
- najmniejsze średnie plony – Niemcy: 5,56 t/ha (susza),
- średnie plony w Polsce: 6,04 t/ha.
Był to wyjątkowy sezon w uprawie kukurydzy. A oto jakie cechy wyróżniały go spośród innych:
- wyjątkowo krótki okres wegetacyjny, który całkowicie zamknął się w okresie ośmiu miesięcy – od wysiewu w kwietniu do zbiorów zakończonych w listopadzie,
- bardzo niska wilgotność zbieranego ziarna. Średnio w kraju 20%-25%, przy standardowej zwykle osiąganej w zbiorach 30%-35%,
- rekordowe plony osiągane w województwach wschodnich, a szczególnie na Podlasiu, gdzie niektóre gospodarstwa informowały już we wrześniu, że osiągają plony przekraczające 15 ton ziarna z hektara i do tego o wilgotności ok. 26%,
- duża liczba plantacji wysianych na ziarno, a skoszonych na kiszonkę, ze względu na słabe dojrzewanie kolb spowodowane brakiem wody.
Rzepak.
Dla rzepaku podobnie, jak dla dużej grupy innych upraw, był to bardzo trudny sezon, w którym rolnikom co chwila puszczały nerwy.
Z powodu opadów żniwa w 2017 roku były bardzo opóźnione, co utrudniało przygotowanie pól pod zasiewy. W drugiej połowie sierpnia też było deszczowo i w wielu miejscach terminy agrotechniczne zaczynały uciekać.
W wielu regionach kraju rolnicy parokrotnie próbowali rozpocząć sianie rzepaku, zanim im się to udało. Ciągniki nie dawały rady, gdyż grzęzły na rozmokłych polach. Skutkiem tego obsiany został znacznie mniejszy areał niż zazwyczaj, a późno wysiany rzepak nie zdołał odpowiednio wyrosnąć i przygotować się do zimowej fazy spoczynku.
W dalszej części sezonu mieliśmy opóźnione rozpoczęcie wiosennego cyklu wegetacji roślin, gdyż do końca marca były wyjątkowo zimne dni. Z kolei od początku kwietnia wystąpiły bardzo wysokie temperatury i nieprzerwane nasłonecznienie do samych żniw, czyli do pierwszych dni lipca. Jeszcze w kwietniu gleba miała zmagazynowane duże zasoby wilgoci, więc rzepaki ruszyły, jak szalone. Błyskawicznie mijały kolejne fazy rozwoju roślin, co utrudniało trafienie z nawożeniem ich w optymalnych terminach. W maju i czerwcu w większości regionów uprawom dała się we znaki postępująca susza. Do tego stopnia dotkliwa, że dosyć częste były przypadki nawet likwidacji plantacji.
Na domiar złego na samym początku żniw zaczęło mocno padać. Na niektórych obszarach mokra aura nie pozwalała na rozpoczęcie zbiorów nawet przez kilkanaście dni, co niejednokrotnie skutkowało porastaniem ziarna.
W wyniku takich niesprzyjających warunków pogodowych nie dość, że plony rzepaku w skali kraju były w 2018 roku o prawie 9% słabsze, niż w 2017, to dodatkowo zbierane ziarno było drobniejsze i gorszej jakości, niż zwykle. Do tego areał, z którego zebrano rzepak zmniejszył się o ok. 10%, tj. z prawie 900 tys. hektarów do ok. 810 tys. hektarów.
W efekcie zbiory rzepaku w 2018 r. GUS szacuje na poziomie ok. 2,2 mln ton, czyli o 18% mniej, niż w 2017 r. (2,7 mln ton).
Od kilku lat średnie jego plony w kraju oscylowały koło 3 t/ha, ale niestety co do średniego plonu osiągniętego w 2018 roku rozbieżności pomiędzy instytucjami podającymi swoje szacunki są ogromne. Przykładowo wg COBORU było to 2,86 t/ha, a np. wg Zespołu Monitoringu Upraw MARS jedynie 2,43 t/ha.
Na przełomie roku swoje dane opublikuje Główny Urząd Statystyczny i zapewne dopiero wtedy poznamy wielkości zbliżone do faktycznie osiągniętych.
Nastroje w gospodarstwach rolnych.
Wg danych na koniec sierpnia br. skutki suszy były szacowne w 2,1 tys. gmin, dla ponad 130 tys. gospodarstw rolnych. Łączna powierzchnia upraw dotkniętych suszą wyniosła 3,5 mln hektarów. Wielkość strat szacuje się na 3,7 mld złotych.
Z informacji na portalach rolniczych wynikało, że zdenerwowanie rolników rosło z każdym miesiącem w związku z opóźniającymi się działaniami pomocowymi. O tym, że trzeba ich szybko wspomóc finansowo słyszeli od czerwca, a dopiero w połowie września miały miejsce pierwsze wypłaty odszkodowań. Oczywiście rolnicy uważają, że wielkość kwot wypłacanych im w ramach pomocy państwa jest za niska, ale trzeba wziąć pod uwagę, że jest to świadczenie pomocowe, a nie odszkodowawcze. W każdym razie nastroje na wsi były złe i z każdym miesiącem się pogarszały. Potwierdziły to cykliczne badania przeprowadzane przez naukowców z SGH.
W październiku Instytut Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej opublikował raport „Koniunktura w Rolnictwie. III kwartał 2018”.
Wyniki zawarte w raporcie zaskoczyły ekspertów. Otóż w III kwartale 2018 roku koniunktura w polskim rolnictwie pogorszyła się. Spodziewano się pogorszenia wskaźników, ale dopiero w IV kwartale, co najczęściej ma miejsce.
W III kwartale br. nastąpił spadek wskaźnika koniunktury (IRGAGR) o 1,0 punktu z wielkości -1,7 pkt w II kwartale 2018 r. do -2,7 pkt w trzecim.
Wskaźnik koniunktury jest pochodną dwóch składowych, którymi są: wskaźnik zaufania oraz wskaźnik wyrównanych przychodów pieniężnych.
Okazuje się, że pogorszenie wskaźnika koniunktury jest wynikiem załamania się wskaźnika zaufania, który obrazuje stan nastrojów gospodarstw rolnych.
W II kwartale br. wskaźnik zaufania był mocno powyżej zera punktów (poziom neutralny) na wysokim poziomie 9,0 punktów. Raczej nie spodziewano się jego obniżenia w III kwartale roku, ponieważ zwykle w tym okresie wskaźnik ten rośnie, a teraz nie dość, że się obniżył, to już całkowitym zaskoczeniem była skala tego obniżenia wskazująca wręcz na jego załamanie. Wskaźnik zaufania spadł aż o 9,6 punktu, do tego poniżej zera (!) do poziomu -0,6 punktu.
Sami zainteresowani dziwią się zaskoczeniu ekspertów, że w III kwartale br. nastroje na wsi uległy pogorszeniu. Większość rolników poniosła straty spowodowane suszą i nie otrzymała żadnej pomocy w tym trudnym czasie. Jednocześnie tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu wieś słyszała zapewnienia rządzących, że już, już otrzymają ogromną pomoc finansową, jakiej nigdy w przeszłości nie dostali. Niestety kończyło się na zapewnieniach, a pierwsze wypłaty odszkodowań nastąpiły w drugiej połowie września. Biorąc pod uwagę z czym mamy do czynienia, można przewidywać, że w kolejnym kwartale wskaźnik zaufania będzie jeszcze niżej.
Tak potężny spadek zaufania potwierdzają licznie pojawiające się opinie i komentarze o fatalnych nastrojach polskich producentów rolnych. Z jednej strony uderzyła w nich katastrofalna susza, lokalne oberwania chmur i nawalne deszcze, gradobicia i podtopienia powodujące straty w większości gospodarstw rolnych, z drugiej strony słyszeli zapewnienia ze strony przedstawicieli rządu na czele z premierem i ministrem rolnictwa, o niespotykanej skali pomocy dla gospodarstw dotkniętych suszą, której łączna kwota ma wynieść 2 mld złotych. Dodatkowo szacunki strat wg rolników daleko mijały się ze stanem faktycznym i były masowo ewidentnie zaniżane. Do tego stopnia, że wielu producentów rolnych w ogóle rezygnowało z występowania o pomoc.
Ocenę sytuacji dobrze oddają wypowiedzi rolników z Opolszczyzny, gdzie IUNiG suszy nie stwierdził, a wojewoda opolski przyjął tylko protokoły dotyczące strat w zbożach. Inne odrzucił.
Oburzenie rolników sięgało granic.
Kilka wypowiedzi rolników z opolskiego:
„Początkiem lipca wyszliśmy z komisją i od wsi do wsi jeździliśmy i szacowaliśmy te straty. Na klasach V-VI klasy straty według naszego mniemania to jest około 50 nawet do 70%. Na klasach III-IV klasy, te straty są już troszkę niższe, rzędu 30-40%.”
„Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że pan wojewoda albo ktoś, kto go zastępuje, nie raczy przyjechać do nas i zobaczyć tego. To jest najgorsze. Kukurydza, burak cukrowy jest zaniżony, tak że po prostu, no trzeba to zobaczyć wszystko, prawda? „
„Wojewoda się upiera przy swoim, dalej się chyba raczej sugeruje raportami z IUNG-u, że tutaj na naszym terenie tych gmin tej suszy nie ma. A w rzeczywistości jest inaczej.”
„To jest dla mnie też w ogóle dziwne szacowanie strat suszowych na poziomie 30%, gdzie wiadomo było, że rzepak już 50-procentowe straty są, a my musieliśmy podpisywać 30%. Drugi raz komisje przeszły, wojewoda tego nie uznaje.”
Podobnie miała się sytuacja na Dolnym Śląsku, którą dobrze obrazuje stanowisko Zarządu Dolnośląskiej Izby Rolniczej i Przewodniczących Rad Powiatowych, którego wymowny fragment przytaczamy:
„Komisje pracując w terenie stwierdzały wyschnięcie rzepaków, kukurydzy i okopowych, ale nie pozwalano im tego faktu uwzględniać w protokołach. Tam gdzie taki stan zapisano w protokołach to obecnie Wojewoda Dolnośląski zwraca je celem wprowadzenia korekt z uwagi na fakt, że: „zawierają szacowanie strat w uprawach, w których monitoring suszy prowadzony na rzecz MRIRW przez IUNG PIB Puławy suszy nie stwierdza”.
(…) Nie zgadzamy się z twierdzeniami Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, który pierwotnie za opóźnienia w szacowaniu obciążał samorządy gminne, a obecnie próbuje winę przerzucić na komisje szacujące straty. Nie zgadzamy się z obraźliwymi dla nas stwierdzeniami, że rolnicy próbują wyłudzać pomoc zawyżając straty, bo stan faktyczny jest zgoła odmienny i tysiące gospodarstw na Dolnym Śląsku nie zgłaszało strat w uprawach nie wierząc w pomoc ze strony Ministerstwa.”
Jeden z rolników z centralnej Polski podsumował sytuację na wsi:
„Na złe nastroje rolników wpływał też ciągle drogi olej napędowy, pomimo spadku cen ropy naftowej na świecie o 35% (!) od września br., bardzo drogi materiał siewny zbóż.
Zazielenienie, które jest obowiązkowe w większych gospodarstwach, jeszcze bardziej pogłębia suszę, gdyż poplony wypijają resztki wody i trudno jest uprawić glebę na jesień i zasiać oziminy.
Należy też pamiętać o drożejącym prądzie (od nowego roku nawet o 50-80 proc.) i planowanych podwyżkach na śmieci. Do tego niskie ceny skupu jabłek, malin i żywca oraz bardzo wysokie ceny nawozów szczególnie azotów (podwyżka na saletrze amonowej np. o 200 zł/t do 960 zł netto) i jeszcze ciężko kupić, gdyż wysoki kurs waluty sprawia, że lepiej ją sprzedać za granicę.
Do tego wszystkiego rolnik ubiegający się o odszkodowanie za straty w uprawach był traktowany jako potencjalny oszust zawyżający swoje straty, aby wyłudzić nienależne mu pieniądze. Wojewodowie nagminnie nie uznawali strat wykazywanych w protokołach i je odrzucali”
Jak widać na koniec roku wielkich powodów do zadowolenia polski rolnik nie ma. Miejmy nadzieję, że kolejny będzie o wiele lepszy, zarówno pod względem cen, jak i plonów. Rzadko idzie jedno z drugim w parze, ale tego wszystkim Polskim producentom rolnym życzymy w 2019 roku!
Wstecz
Wasze komentarze (1)
dodaj komentarz